No.4 - DreamWeb (PC, 1994)

    Niektóre tytuły, mimo niewątpliwych wad i przeciwieństw, po prostu warto mieć na swojej liście małych prób i wielkich zwycięstw. I bez wątpienia, w grupie takich gier, które łatwo pokochać lub znienawidzić, znajduje się DreamWeb - przygodówka z widokiem od góry, stworzona przez angielski team Creative Reality. Wyjątkowość tej produkcji opiera się przede wszystkim na całkowitym braku, tak modnego w dzisiejszych czasach, jakiegokolwiek kompromisu. Zamiast roześmianego herosa dostajemy nękanego koszmarami antybohatera, zamiast popularnej w gatunku kombinatoryki, dziesiątki trudnych do dostrzeżenia przedmiotów i nierzadko proste, siłowe rozwiązania. Przygnębiająca historia i wysoki poziom trudności potrafią odrzucić, jednak wsiąknięcie w cyberpunkowy klimat tajemnicy oznacza tylko jedno - obsesję w podążaniu do ukończenia zadania. Obsesję godną spełnienia, bo DreamWeb to także doskonale wzmagająca odczucia oprawa muzyczna, nieprawdopodobny nastrój i kilka, wartych swej ceny, ciężkich godzin wyjętych z życia gracza. Jeden z najbardziej surowych kawałków elektronicznej rozrywki z jakim przyszło mi się zetknąć i trzeba przyznać - nawet (a może zwłaszcza?) po ukończeniu, DreamWeb nie pozwala o sobie zapomnieć.

    W piętnaście lat po premierze, gra dostępna jest tylko na zagranicznych serwisach aukcyjnych lub pośród zasobów sieci. Potwornie gromiona i wynoszona pod niebiosa w recenzjach, z pewnością jest tytułem obok którego nie warto przechodzić obojętnie.

No.3 - Oasis (PC, 2005)

    Nie wszyscy producenci mają szczęście pozyskać sobie przychylność i fundusze wielkich wydawców świata gier. Jednak patrząc na naciski i działania najbardziej znanych koncernów względem wykonawców, coraz częściej przekonuję się o pozytywnej stronie takiej sytuacji. Nierzadko bowiem, niezależne produkcje biją na głowę wielkich konkurentów pod względem innowacyjności i wykonania produktu, a ponadto, coraz częściej stają się także komercyjnymi hitami.

   Nie pamiętam już gdzie znalazłem to porównanie, ale najprostszymi słowami ujmując, Oasis to taka Cywilizacja w pięć minut. Podobieństw jest wiele - odkrywanie obszarów, rozbudowa sieci dróg, miasta, kopalnie czy badania. Różnice to przede wszystkim błyskawiczny tryb rozgrywki, tytułowa oaza oraz inny cel, a dokładniej - przygotowanie państwa do obrony przed nadchodzącym na koniec każdego etapu, najazdem barbarzyńców. Nietypowe, ale błyskotliwie proste rozwiązania, wciągająca mieszanina gry logicznej i strategii oraz co najważniejsze, zachowanie dobrego ducha i pełna spójność Oasis powinny zachęcić każdego fana turowej rozrywki.

    $20 jakie trzeba wysupłać, by nabyć grę (np. poprzez stronę producenta), wydaje się sumą dosyć sporą. Na szczęście, zabawę można zacząć od wersji demonstracyjnej, przekonując się czy pomysł Mind Control Software rzeczywiście wciąga bez reszty.

No.2 - Freedom Force (PC, 2002)

    W świecie ciągłych powtórek i agresywnej promocji, odnalezienie czegoś, czemu trudno przypasować jakikolwiek schemat, zaczyna graniczyć z cudem. Jednak uwzględniając tę niewątpliwą zaletę, Freedom Force to przede wszystkim udana mieszanka gry akcji, RPG i strategii czasu rzeczywistego. Nietypowa nie tylko ze względu na niepowtarzalną mechanikę starć, acz przede wszystkim, z powodu tematyki. Opisać ją można właściwie jednym hasłem - amerykańscy superbohaterowie. Przy setkach wykorzystujących ten rdzeń bijatyk, gier zręcznościowych, shooterów i platformówek, tytuł Irrational Games wydaje się perfekcyjnie wpasowywać w powstałą niszę. Nacisk na elementy fabularne i rozwój postaci w historii o herosach, na dodatek kompletnie oryginalnych, nie zaś tych od dziesięcioleci wycinanych z komiksów Marvela i DC, wywołuje bez wątpienia uczucie pozytywnego zaskoczenia. Jeśli jeszcze dołożyć do tego doskonałe wykonanie, edytor własnych postaci i ich mocy oraz unikalny klimat pełen dowcipu i charakterystycznego patosu, Freedom Force zasługuje na szansę, nie tylko wśród fanów dziewiątej muzy.

    Od premiery tytułu minęło kilka lat - zatem odnalezienie czegoś więcej niż wersja demo może sprawiać pewne trudności. Chętnym dla zdobycia płytki pozostają jedynie serwisy aukcyjne i zagraniczna dystrybucja. Niestety, po Freedom Force nie pozostało w Polsce właściwie nic poza kilkoma niezwykle pozytywnymi recenzjami.

No.1 - Bionic Commando Rearmed (PC, 2008)

    Bionic Commando Rearmed to odświeżony po dwudziestu latach remake klasycznego tytułu arcade produkcji Capcomu. Przykład odświeżenia niemal idealnego i bogom dzięki, że prócz PS3 i Xboksa 360, tytuł ten zawitał także na maszyny klasy PC. Platformówka uzupełniona o elementy dobrej strzelanki, cięte dialogi, zagadki logiczne i przerywniki w trybie widoku od góry, paradoksalnie wyróżnia się brakiem jednego z podstawowych wyznaczników gatunku. Każde umocnienie, schodek czy dziura mogą stanowić dla bohatera nie lada zaporę, bowiem zamiast skakać, nasz commando musi pokonywać przeszkody przy pomocy wysuwanego, mechanicznego ramienia. Początkowo potrafi sprawiać to nie lada problemy, zamiast biec na oślep, zmuszeni jesteśmy wyszukiwać odpowiednich punktów zaczepienia i metodą "chwyć się i huśtaj" poruszać nie tylko do przodu, ale także w górę i w dół każdej planszy. W ten banalny sposób, Bionic Commando Rearmed fantastycznie oszukuje wyrobione zachowania towarzyszące grze w każdą pospolitą platformówkę. Efekt jest taki, że z czegoś co znamy na wylot, autorzy wyciskają coś zupełnie niespotykanego. Dla tych, którzy nie znają nielicznych gier tego typu, platformer Capcomu będzie niczym pierwsza rozgrywka w antywarcaby. Niby znamy planszę, pionki i strategię, ale zasady zostały zmienione.

    Grę w rodzimej wersji językowej (napisy) można dorwać w sklepach za nie więcej niż 39 nowych polskich złotych. Powiedziałbym, że warto - bo Bionic Commando Rearmed to dużo więcej niż pomysł - tryb kooperacji, wykonanie i klimat zasługują na niemniejsze pochwały.

100 gier o których chcielibyście wiedzieć, ale boicie się o nie zapytać

I stało się. Jakbym tego nie chciał nazywać, zakładam bloga. Pretekstem jest wewnętrzna potrzeba wygodnego zarchiwizowania treści, prawdą poniekąd - chęć spełnienia starego pomysłu na poprawienie warsztatu i osobistą psychoterapię. W życiu gracza czasami przychodzi ten moment. Wypalenie - wszystkie nowoczesne superprodukcje wyglądają tak samo, internet przestaje być wyzwaniem a każdy pomysł i dowcip wydaje się być widziany już setkę razy. Żeby chociaż prawdziwe życie dawało upust - nic z tego - dziesiąty skok na bungee już tylko nudzi, pięćsetne piwo już tylko żałośnie śmieszy.

W życiu piękne są ponoć tylko chwile. I właśnie sto takich chwil, sto gier, o których pewnie nie słyszeliście, sto oryginalnych gier dla tych, którzy stracili już nadzieję, chciałbym zebrać. Głównie dla PC, ale nie tylko, z myślą o starszych graczach, ale nie zawsze. Z garścią najważniejszych informacji i kilkoma zdaniami wrażeń własnych. A jak zdrowie pozwoli - może będzie z tego coś więcej.